Hej, hej!
Natchnięta moją gładką cerą postanowiłam przygotować dla Was wpis. Nagle okazało się, że po mozolnym szukaniu szczęścia – w tym wypadku trafionej pielęgnacji – udało się! Moja skóra odżyła a ja wraz z nią! Rany… co za uczucie
Dobra, dobra… zacznę od początku. Podstawowy punkt odniesienia – moja cera, czyli co z nią było nie tak? Od zawsze była mieszana z bardzo tłustą strefą T. Skłonna do niemiłosiernego zapychania (szkoda, że zrozumiałam to tak późno. Tym sposobem wcale jej nie pomagałam). Z czasem dodatkowo stała się zaczerwieniona i wrażliwa w okolicy nosa i policzków. Nie małe znaczenie ma również to, że od jakiegoś czasu reaguję bardzo alergicznie. Na co? Sama chętnie się dowiem. Diagnostyka trwa.
Zatem podstawy, które moja pielęgnacja musi spełniać to: oczyszczanie, złuszczanie, regulacja wydzielania sebum, nawilżanie i redukcja niedoskonałości.
OCZYSZCZANIE
Bardzo istotna kwestia, którą niestety wiele osób bagatelizuje. Nie mam tu na myśli braku codziennego demakijażu. Bardziej niedokładność w wykonywaniu go. Niestety nie miejcie złudzeń, że wystarczy przetrzeć skórę płynem micelarnym. Absolutnie nie! To może być pierwszy z kroków, czyli wstępne oczyszczanie. Jeżeli chcecie znać podstawowe błędy w pielęgnacji, odsyłam Was do tego wpisu KLIK
Jak wygląda moje oczyszczanie cery? Co stosuję?
W zależności od ciężkości makijażu przebiega w dwojaki sposób. Częściej noszę delikatny makijaż oparty na produktach mineralnych – wtedy płynem micelarnym zmywam tusz do rzęs, makijaż brwi oraz przecieram twarz. Kolejnym krokiem jest użycie delikatnego żelu myjącego oraz szczoteczki Clarisonic. Gdy nie stosuję szczoteczki używam po prostu żelu i wykonuję lekki masaż dłońmi.
Więcej o niej przeczytacie w tym wpisie – KLIK Na koniec przecieram twarz hydrolatem z oczaru, który zastępuje mi tonik. Dopiero wtedy uznaję skórę za dokładnie oczyszczoną.
Gdy w danym dniu wkroczyła ciężka artyleria i noszę makijaż o przedłużonej trwałości, a co za tym idzie więcej cięższych kosmetyków – oczyszczanie musi być dokładniejsze. Rozpoczynam od „rozpuszczenia” produktów za pomocą dwufazowego płynu do demakijażu bądź oleju. Możecie użyć dowolnego – kokosowego, ze słodkich migdałów, oliwy z oliwek no dobra… Kujawski też się nada Następnie przechodzę dopiero do płynu micelarnego i postępuję jak wyżej.
ZŁUSZCZANIE
Skóra, która ma tendencje do błyszczenia oraz zanieczyszczeń potrzebuje regularnego usuwania zrogowaciałego naskórka. W dużej mierze przyczynia się to do lepszego wchłaniania składników aktywnych zawartych w preparatach. Najłatwiejszą metodą jest peeling twarzy, tutaj najbardziej polecam te enzymatyczne. W moim przypadku rolę tę przejęła szczoteczka Clarisonic. W tym momencie do spółki z retinoidami. Raz do roku w okresie jesienno – zimowym robię sobie kurację serum Renew z retinolem dostępnym w Biochemii Urody.
Jeżeli chcecie poczytać o nim więcej odsyłam do strony producenta KLIK. Zamówiłam ten produkt ponieważ ma dobre opinie i faktycznie sprawdził się na tyle, że wszedł na stałe do mojej pielęgnacji. To juz druga kuracja. Myślę, że w dużej mierze jemu zawdzięczam wygładzenie oraz oczyszczenie cery. Gdy stosuję serum, szczoteczki do oczyszczania twarzy używam tylko raz w tygodniu. Najczęściej sięgam później po maskę nawilżającą.
NAWILŻANIE
Serum stosuję na noc, ale dodatkowo nakładam na niego mój ulubiony krem nawilżający Ava Eco Garden.
Pisałam o nim tutaj – KLIK To jest stały punkt pielęgnacji, który nie zmienia się od czasu naszego pierwszego kontaktu Gdy wiem, że nie będę makijażu wykonywała z samego rana nakładam go również jako krem na dzień.
REGULACJA WYDZIELANIA SEBUM
Niedawno odkryłam produkt, który jak żaden inny sprawdza się jako moja baza pod makijaż. Muszę go Wam szerzej opisać, bo zasługuje na to. Kto to taki? Krem Effaclar K z La Roche Posay.
Polecony został przez dziewczynę na forum makijażowym, twierdziła, że wyregulował jej łojotok. Pomyślałam, że spróbuję! Od tamtej pory nie używam innego. Wiem, że jest to krem z założenia, ale u mnie świetnie pełni rolę bazy pod makijaż regulując wydzielanie sebum oraz przedłużając trwałość makijażu. W pierwszym tygodniu aby poznać jego działanie nakładałam go codziennie jako krem na dzień. Od razu zauważyłam efekt. Jako, że nie maluję się codziennie używam go w miarę potrzeb.
REDUKCJA NIEDOSKONAŁOŚCI
Nieprzyjaciele? Znacie temat? Nikt ich nie lubi, nie zaprasza a oni i tak przychodzą. A żeby było gorzej – wracają jak bumerang. Mam na to jeden sposób. Traktuję ich kremem Effaclar Duo + z La Roche Posay.
Coś jest w tej marce takiego, że bardzo polubiła się z moją skórą. Od tego kremu zaczął się nasz romans Stosuję go punktowo lub na obszary ze zmianami.
Ostatni niezbędnik mojej pielęgnacji to matujący podkład mineralny Annabelle Minerals. Zastanawiacie sie teraz – jak to? Podkład i pielęgnacja? Tak! Dobre podkłady mineralne zawierają 100% naturalnych minerałów, które mają właściwości lecznicze. Przyspieszają gojenie, działają antybakteryjnie, nie powodują zapychania skóry. Teraz tradycyjnych podkładów używam tylko na większe wyjścia.
Oto oni, ulubieńcy. Na ten moment najlepsi z moich niezbędników w pielęgnacji. Pamiętajcie tylko, że to jest dość agresywna pielęgnacja. Nie dla każdego, a szczególnie dla skór bardzo wrażliwych. Być może idealnym rozwiązaniem dla Was na początek będzie – dokładne oczyszczanie, peeling raz w tygodniu, serum i krem nawilżający. Myślę, że to optymalny zestaw na start
No to co kochani? Żegnam się z Wami po tej epopei. Ciekawe, czy ktoś przebrnął przez całość Dajcie znać w komentarzach!
Do następnego!
Buziaki K.